Fot. Pinterest |
„Niemiec płakał jak sprzedawał” weszło już do mowy potocznej, nie tylko w rozmowach motoryzacyjnych. Co więcej, hasło można kupić wydrukowane w formie naklejki lub koszulki. Żarty kończą się, kiedy przeglądając oferty o sprzedaży aut używanych natrafiamy na nieprawdziwe i mylące informacje. W co nie warto wierzyć?
Samochód „bezwypadkowy”
Oczywiście, nie każde używane auto musiało brać udział w poważnym wypadku, ale biorąc pod uwagę statystyki oraz – niestety – umiejętności kierowców, prawdopodobieństwo nawet najmniejszej stłuczki jest ogromne. Handlarze często za „bezwypadkowe” uważają auto, które w momencie sprzedawania nie jest rozbite; cóż jednak z tego, że wcześniej mogło przejść poważne naprawy.
Manipulacje przy liczniku
Jednym z najczęstszych procederów jest zmiana stanu licznika, czyli cofanie go. Nie ma jednego sposobu sprawdzenia, czy sprzedający mówi prawdę, należy więc przede wszystkim zaufać swojej intuicji i zdrowemu rozsądkowi. Przede wszystkim, odnosimy stan licznika do wieku auta i widocznego zużycia części. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych udostępniło również dane z Centralnej Ewidencji Pojazdów – można dzięki temu sprawdzić informacje o samochodzie od momentu jego pierwszej rejestracji w Polsce.
Fot. Pinterest |
Jeździła nim kobieta
Trudno znaleźć rozsądną odpowiedź na taki argument (może oprócz: „aha”). Jeden stereotyp mówi przecież, że kobiety są fatalnymi kierowcami, zwłaszcza jeśli chodzi o manewry i parkowanie; drugi zaś, że panie jeżdżą delikatniej i ostrożniej. Gdzie leży prawda? Na pewno poza myśleniem o płci kierowcy. Kobiety potrafią prowadzić auto równie brawurowo jak mężczyźni, ci zaś umieją spowodować wypadek nawet na niemal pustym parkingu. Gdyby sprzedający powiedział: „tym autem jeździł kierowca z dwudziestoletnim doświadczeniem”, mógłby wreszcie zabrzmieć przekonująco.
Pierwszy właściciel – czyli kto?
Zagadnienie celowych pomyłek przy określaniu liczby właścicieli poruszaliśmy już w temacie sprzedaży aut używanych. Bywa, że ktoś, kto sprowadził auto do Polski, mianuje się „pierwszym właścicielem”, nie dodając tylko: w kraju. Celowe wprowadzanie w błąd jest jednak do wykrycia, na przykład na opisywanej już stronie Ministerstwa. Zawsze możemy także poprosić o fakturę z danymi kupującego – wtedy wyjdzie na jaw, czy nazwisko sprzedającego rzeczywiście widnieje na dokumencie.
Kupno używanego samochodu wydaje się po tylu ostrzeżeniach chodzeniem po polu minowym. Chcąc uniknąć wszystkich niedogodności, warto zaufać profesjonalnej firmie, której specjalizacją jest dystrybucja aut różnych marek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz